Kto by pomyślał, że pracę kierowcy dostanę u mojego kolegi. Kolega z Lublina, to wielki kamerzysta, filmowiec, filmy robi różne, artystyczne i takie raczej dla rodziny. Jednak tak bardzo się w te filmowanie wkręcił od młodych lat, że prawka nie zrobił.
Współpracuję z kamerzystą na wesele
I tu ja się pojawiam, jego wybawiciel, ujeżdżacz czterech kółek! Ostatnio mój kolega kamerzysta, przestał kręcić filmy artystyczne z kobietami, mężczyznami, a zaczął robić wideofilmowanie, takie dla ludzi. Głównie to kamerzysta na wesele, jeździ to tu, to tam, gdzie go zaproszą i kręci tych rozbawionych, radosnych, szczęśliwych, wspaniałych ludzi. Mój kolega mówił, że filmowanie ślubów, to wspaniała sprawa, bo można uwiecznić na filmie cudowne momenty w jednym z najszczęśliwszych momentów życia człowieka. No, żeby jednak tam zrobić filmowanie, to trzeba dojechać, a od tego to jestem już ja. Mój sprawdzony kamerzysta na wesele w Lublinie, czasami traci rezon i prosi mnie na imprezę, abym za zdrowie państwa młodych pozował do zdjęć. Jednak ja zawsze ten czas kiedy jesteśmy na wyjeździe poświęcam na drobne, kosmetyczne naprawy auta, na czyszczenie i tym podobne. W tym stanie, stanie nieładu i przybrudzenia, fatalnie bym wyglądał na zdjęciu. Dlatego mój kolega kamerzysta odpuszczał i zajął się tym co zajmowało go najbardziej, czyli filmowanie ślubów. Czasami mój kolega, zapraszał mnie do swojego przybytku, gdzie jego wideofilmowanie miało swoje centrum dowodzenia. Tam składał filmy, retuszował, dodawał muzykę, ogólnie rzecz biorąc, tuningował te filmy.
Dobry był z niego kamerzysta, ale monter to już arcymistrz. Potrafił połączyć tak muzykę do sceny, tak wyciąć, tak nałożyć, powiększyć, zmienić kolor, że wszystko wyglądało fantastycznie. Podniósł filmowanie ślubów, do rangi dzieła. Taki oto artysta.